Twój email:




dowiedz się więcej >> 

Razer DeathAdder 31.05.2009 .
autor : typ


Wstęp.

Ostatnimi czasy stanąłem przed wyborem myszki komputerowej. Niby nic, kawałek plastiku obok laptopa. Ale jednak wybór nie był prosty. Początkowo wahałem się czy nie kupić myszy na Bluetooth marki Logitech, bo nie blokowałaby mi jednego z 3 portów USB jakie w laptopie posiadam. Z racji jednak niewielkiego rozmiaru i dużego ciężaru odrzuciłem wszystkie laptopowe myszy i postanowiłem wybrać coś z segmentu dedykowanego graczom. Wybór padł na znaną firmę Razer. Miałem kilka opcji, np. Krait, Diamondblack, Copperhead, ale po rozważeniu niezbędnych mi funkcji, czyli co najmniej 5 przycisków, na placu boju pozostały już tylko dwa modele. Copperhead i DeathAdder. Tutaj wyboru dokonał mój zmysł estetyczny – zwycięzcą okazał się „DodawaczŚmierci” , ponieważ jest wyprofilowany dla osób praworęcznych i zgarnia dużo pozytywnych opinii w Internecie.

Kilka słów o tym, czemu nie wybrałem innej firmy? Po pierwsze nie chciałem iść w technologie bezprzewodowe – mdli mnie na samą myśl o donglach i bateriach. Po drugie – wygląd. Żadna firma nie produkuje myszy, która by do mnie przemówiła samą estetyką. Po trzecie – nie wybrałem a4techa, bo ta firma króluje w moim domu od wielu lat. Owszem, ich produkty są estetyczne, dobrze wykonane i działają. Ale są za zwykłe. To samo z Microsoftem. I Logitechem. Ja chcę wreszcie czegoś, czego użytkowanie będzie ekstatycznym doznaniem. W pewnym sensie.

Więc oczywiście zacząłem się nasycać treściami na temat owego gryzonia. Każdy test znaleziony w sieci, każda recenzja w porównywarkach cen. Wszystko czytałem. Po pewnym czasie znudziło mi się po raz setny czytać jak to świetnie się nabija fragi, więc czytałem tylko te krytykujące mysz. I mnie w ogóle nie zniechęciły.

Danych technicznych nauczyłem się na pamięć: 1800dpi, 1000MHz, teflonowe ślizgacze... Ale co one nam mówią? Nic. Postanowiłem zbadać sprawę organoleptycznie: postawiłem wszystko na jedną kartę i zamówiłem mysz na allegro.

Taaa… Zamówiłem… Nie tak od razu! Z pośród kilkunastu aukcji trzeba było wybrać najkorzystniejszą ofertę. Wiedziałem, że muszę mieć dodatkowo dobrą podkładkę. Pomimo chwilowych wahań wybrałem inny produkt Razera – Podkładkę o nazwie Goliathus. Z pośród dwóch dostępnych edycji – „Speed” dającej większy uślizg myszy (polecane do gier FPS) i „Control” dającej większą kontrolę nad gryzoniem (polecane do gier RTS)– szybko wybrałem Control’a. Do moich zastosowań będzie idealny – Photoshop i czasem jakaś strategia, rzadziej FPS. Największy problem miałem jednak z… wyborem rozmiaru! Razer nas rozpieszcza 3 wymiarami – Omega (270x215x4 mm), Standard (355x254x4 mm) i ogromna Alpha (444x355x4,3 mm). Początkowo chciałem kupić sobie Alphę, ale było by to bardzo nieekonomiczne – o wiele taniej „wychodziła” mysz w zestawie z Omegą – 175zł z przesyłką kurierem DPD. I po wielu wewnętrznych bojach wybrałem właśnie tę aukcję. Czy było warto? Przekonam się, kiedy dojedzie kurier. Pieniądze dostali wczoraj rano, więc powinien być dziś, najpóźniej jutro.

W międzyczasie może coś o nazwach produktów Razera. Nie są one „z bani”! DeathAdder, Lachesis – to tylko dwa z węży tej firmy – bo właśnie są to nazwy gatunków tych groźnych gadów. Stąd zapewne pochodzi również logo Razera – trzy splątane węże. Goliathus to żuk, Destructor to również pewien rodzaj robaka. Lycosa za to jest pająkiem. Przyjemne z pożytecznym – gramy i uczymy się biologii.


Unboxing (wypakowywanie).

Kurier przyjechał jakieś 2 godziny po tym, jak napisałem poprzednie akapity. Po rozerwaniu worków w które sklep zapakował mysz i podkładkę moim oczom ukazał się piękny widok – dwa pudełka z grubego, twardego kartonu z logami Razera, mnóstwem tekstu, parametrów, itp., itd. Mysz możemy zobaczyć bez wyjmowania z pudełka. Przednia klapa mocowana jest na rzep, a pod nią, pod plastikowym zabezpieczeniem, Ona… Prezentuje się naprawdę okazale. Po wyjęciu z opakowania rzuca się w oczy przede wszystkim rozmiar, długi kabel oraz pozłacana końcówka USB.

Przejdźmy teraz do podkładki. Tutaj także nie trzeba otwierać paczki żeby poznać z czym mamy do czynienia. W boku pudła jest spory otwór, przez który możemy dotknąć faktury Goliathusa. „Feel the difference” głosi napis tuż nad dziurą… Pad jest najmniejszy z serii, ale i tak jest duży. Dla mnie, mid sensowca, akurat. Z DeathAdderem komponuje się świetnie.

Aha, no i oczywiście nic poza rachunkiem i kartą gwarancyjną (24 miesiące w systemie S.O.S.) nie jest po polsku!


Pierwsze wrażenia.

Mysz jest niesłychanie ergonomiczna! Leży w dłoni jak by była specjalnie dla niej przygotowana – ale uwaga! Tylko dla praworęcznych! Na grzbiecie gryzonia widać delikatne logo Razera. Rolka jest gruba, ma wyraźny skok i dobry klik. Klawisze stanowią z obudową jedną całość, wciskają się lekko, ale nie ma mowy o przypadkowym kliknięciu. Są też specjalnie wyprofilowane, co ułatwia korzystanie. Boki są wykonane z połyskliwego plastiku, gdy grzbiet jest pokryty gumo podobnym tworzywem – bardzo miłym w dotyku, ale powodującym pocenie się rąk. Największe rozczarowanie spotyka nas na brzuchu myszy. Ślizgacze, mimo że teflonowe, są cienkie jak papier i po dosłownie 3 ruchach myszy po podkładce już widać rysy na plastiku! Trzeba się będzie zaopatrzyć w dodatkowe ślizgacze i nakleić na istniejące… Połyskliwy plastik szybko się brudzi i widać na nim odciski palców. Gryzoń jest również o wiele cięższy niż mógłbym się spodziewać.

Po podkładce DeathAdder przesuwa się z wyraźnym oporem – no ale to w końcu Control, czyli ma zapewniać większą kontrolę nad myszą. Cokolwiek przesunąć po jej powierzchni – wydaje dość głośny szelest. Napisy (logo Razera, napis Razer, napis Goliathus i mały znaczek Omegi) są bardzo słabo widoczne, ale nie zetrą się tak szybko.


Sterowniki.

Sterowniki do DeathAddera są bardzo proste w obsłudze, chociaż oczywiście brak jest im języka polskiego. Możemy zmieniać rozdzielczość sensora (działa w podczerwieni, nie ma charakterystycznego dla większości optycznych myszy czerwonego światełka), częstotliwość próbkowania na porcie USB, Możemy każdy klawisz zaprogramować osobno. Możemy również wyłączyć świetnie wyglądające podświetlenie loga Razer (pulsujące) oraz rolki (stałe) dla każdego osobno. Możemy utworzyć również do 5 profili, które można zmienić klikając klawisz obok sensora (pod myszą). Ilość mignięć rolki po kliknięciu odpowiada numerowi profilu. Inną ciekawą opcją jest On-The-Fly sensitivity, dzięki której po kliknięciu np. klawisza nr. 4 i przesunięciu rolki możemy zwiększać i zmniejszać czułość. Przydatne w grach. Wybieramy snajperkę – niska czułość – i już możemy „cykać heady”. Zmieniamy na karabin – wyższa czułość – i można siec wrogów jak Rambo ;)


Testy.

Nie jestem graczem, ale na potrzeby testu odkurzyłem parę staroci i sprawdziłem jak sobie radzi DeathAdder.

Blitzkrieg

W tej grze strategicznej przydaje się mysz tak czuła jak ten model. Można ładnie wycelować artylerię czy wskazać czołgom cel ataku. Ogólnie jednak ja nie czuję zbytniej różnicy w stosunku do mojej poprzedniej, biurowej, myszy a4techa. Oprócz tego, że DA jest o wiele wygodniejszy.



Grand Theft Auto Vice City

Moja ulubiona część GTA :) Tutaj już o wiele wyraźniej można odczuć różnicę w czułości oraz sprawdzić On-The-Fly Sensitivity. Celowanie stało się łatwiejsze a rozgrywka przyjemniejsza.

Project IGI 2: Covert Strike

No cóż… To jest gra z gatunku najtańszych i najgłupszych. W dodatku bez używania cheatów przejść się jej nie da (np. drzwi się nie otwierają, a za nimi jest zakończenie misji). Jednak i tutaj można docenić czułość DodawaczaŚmierci – karabin snajperski wydaje się być teraz o wiele celniejszy :P

Call of Duty 2

Ta mysz jest stworzona do tej gry! Jeszcze nigdy nie grało mi się w nic tak łatwo i przyjemnie! To chyba dzięki tej myszy Call of Duty jest pierwszą grą którą przeszedłem w całości bez użycia jakichkolwiek kodów czy ułatwień :)


Podsumowanie.

Mysz Razera nie jest już najnowszym produktem. Swoją premierę miała bodajże w 2007 roku, kiedy to kosztowała prawie 300zł. Teraz staniała o jakąś połowę, ale jej zdolności w cale nie są gorsze. O samej jakości gryzonia może świadczyć to, że jest jedną z najczęściej wybieranych myszy przez profesjonalnych graczy. To samo z podkładką. Niby kawałek szmatki pod kawałkiem plastiku obok laptopa, ale to czy jest z marketu za 50 gr czy profesjonalna dla graczy naprawdę można odczuć! Dobra mysz + dobra podkładka to zestaw idealny!

Być może ktoś zarzuci, że nie podałem tu danych technicznych, testów różnymi programami typu MouseRate itp. Nie zrobiłem tego z dwóch powodów: Po pierwsze – takich testów jest w sieci mnóstwo. Po drugie – czy to, że mysz ma 1799dpi zamiast 1800dpi robi jakąś różnicę? Ważne jest jakie są odczucia w użytkowaniu codziennym i tym bardziej „pr0”. Tutaj niniejszym oświadczam:

Razer DeathAdder jest świetny, i w imieniu minihackers udzielam mu oceny 9.99* / 10 i 100% rekomendację do każdego zastosowania – do domu, biura czy gier!

*0.01 Pkt. zostało odjęte za odrobinę za cienkie ślizgacze.

Mam również przyjemność powiadomić Was, drodzy czytelnicy, że ten właśnie gryzoń będzie mi służył kiedy będę projektował nowy layout strony!



Tę stronę najlepiej
przeglądać w
rozdzielczości 1024x768
lub większej, używając przeglądarki
Mozilla Firefox.
Dziś jest: 08.05.2024.
Strona działa 6310 dni


Action-Games - od graczy, dla graczy...

Darmowe domeny, darmowy hosting...

Polska strona o serii GTA...

Kolejny polski serwis o Grand Theft Auto...

© Copyright 2007 - 2009
Theme : Deamon-X | PHP : may_cry | Help & stuff : typ
:: mini HACKERS site ::